Teraz przez swoje interesy z Pinczukiem, ewidentnie człowiekiem "niebieskich", Kwaśniewski rzuca cień na wszystko, co sprawach ukraińskich robił wcześniej. Przy całym szacunku dla działalności charytatywnej biznesu trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli ktoś taki jak Pinczuk daje dwa razy po milionie, to musi mieć w tym swój interes możliwy do przeliczenia na pieniądze.
Powstaje proste pytanie: za co płaci Pinczuk? Co takiego robi dla niego Aleksander Kwaśniewski, co warte jest owych sporych pieniędzy? Odpowiedzi szukałbym na płaszczyźnie biznesowej, a nie politycznej, jako że żywiołem Pinczuka jest właśnie biznes, a polityczne koneksje były dla niego zwykłym instrumentem do zarabiania pieniędzy.
Zastanawiają się nad tym i na Ukrainie i w Polsce. Spekulacje są coraz bardziej fantastyczne.
I w tym kontekście zaangażowanie Kwaśniewskiego nad Dnieprem nie wydaje się już ani tak sympatyczne ani tak bezinteresowne. Wychodzi na to, że nie chodzi tu o dobro Polski czy Ukrainy, ale o biznes zięcia Kuczmy. Szkoda, a z drugiej strony w zasadzie nic dziwnego.
Komentarze